Opis książki
Trzech panów w łódce, nie licząc psa to humorystyczna, XIX-wieczna powieść angielska, opisująca wyprawę i przygody trzech londyńczyków: George’a, Harrisa, nieznanego z imienia narratora (którym jest sam Jerome), oraz psa Montmorency’ego, którzy wybrali się w rejs po Tamizie i przepłynęli 123 mile (blisko 200 km) z Kingston do Pangbourne. W zamyśle autora książka miała być poważnym przewodnikiem turystycznym po Tamizie, zawierającym opisy położonych nad brzegami rzeki zabytków, ale górę wzięło ironiczne poczucie humoru Jerome’a. Komiczne zdarzenia, opowiastki i anegdotki umilające trzem panom wyprawę, przyprawione specyficznym angielskim humorem, bawią od stu lat czytelników w różnym wieku na całym świecie.
Opinie czytelników
Jakże żałuję, że przeczytałem tę książkę i już nigdy nie będę miał okazji przeczytać jej jeszcze raz po raz pierwszy. Siedząc w przepełnionym pociągu, czy samotnie na łóżku, śmiałem się w głos i czułem się jak czwarty pan, przeżywając z nimi każdą przygodę. Zdecydowanie polecam!
Przeczytaj całą opinięUrocza i przezabawna opowieść. Dodatkowo wypowiedź narratora na temat pracy - mistrzostwo :D
Przeczytaj całą opinięNieco nierówna, ale większość powieści to bardzo śmieszna i celna opowiastka.
Przeczytaj całą opinięOd samego poczatku wciągająca i przyjemna lektura.Czyta się szybko i lekko.Mnóstwo śmiesznych anegdot z życia bohaterów. Polecam przeczytać!
Przeczytaj całą opinięKlasyka klasyki, wysublimowany humor jakiegoś dziś w zalewie tandety i chamstwa nie uświadczysz. Można to czytać mając lat 7 jak i 70. To książka właściwie wybitna, choć czy tak krótkiej formie bez jakiejś głębszej treści można wystawiać tak wysokie oceny? W tym przypadku chyba jak najbardziej, po prostu żal tego nie znać. Polecam wszystkim.
Przeczytaj całą opinięHumorystyczna, XIX-wieczna powieść angielska.Przezabawna można się nieżle posmiać.polecam
Przeczytaj całą opinięKsiążka trochę zapomniana, niepozorna, przez którą przebrnąć można w jedno, maksymalnie dwa popołudnia jest usiana przezabawnymi anegdotami i komicznymi obserwacjami życia, które są uniwersalne i aktualne. Nawet teraz chce mi się śmiać, gdy przypomnę sobie słowa jednego z bohaterów: „Lubię pracę, ona mnie fascynuje. Mogę siedzieć i patrzeć na nią godzinami”. Jerome K. Jerome udowadnia, że można komuś wytknąć jego wady, nie obrażając go. Wręcz przeciwnie, wskazanie palcem czyichś przywar może wywołać u wszystkich zainteresowanych salwy śmiechu. Uwielbiam tę książkę. W pełni wpisuje się w moje poczucie humoru i wiem, że gdybym wyruszyła w taką podróż z moimi znajomymi, mogłaby wyglądać równie komicznie. Polecam. www.NiebieskaObwoluta.blogspot.com
Przeczytaj całą opinięKsiążkę wziąłem do ręki kompletnie przez przypadek, zwyczajnie nic innego nie było do czytania w pobliżu, a akurat trochę wolnego czasu udało się wygospodarować. Już po pierwszych stronach wiedziałem, że pasuje mi jak mało która. Pomimo upływu lat od powstania powieści zawiera ona wiele nadal trafnych spostrzeżeń, a humor, sposób konstrukcji, język (mi w szczególności podobały się zawarte w niej porównania) na najwyższym poziomie. Książkę czyta się przyjemnie, co nie znaczy, że nie ma nic do przekazania. Jest to kolejny dowód na to, że często to co mniej popularne, mniej reklamowane (a co za tym idzie i tańsze), często jest znacznie ciekawsze i wartościowsze od "topowych" nazwisk i tytułów.
Przeczytaj całą opinięPamiętam kiedy pierwszy raz ta książka trafiła w moje ręce. Miałam wtedy kilkanaście lat na krzyż, przebywałam (powiedzmy, że w celach odpoczynkowych) na strychu małego domku w Kamesznicy. Dlaczego na strychu? Ano, tam za kominem miałam swoją lampkę świtotkę, swój materac i śpiwór. Dlaczego zatopiłam się w lekturze, zamiast szurać po górach? Po prostu usiłowałam nie myśleć o powodzi, która zalała rejon i odcięła mi drogę dosłownie do wszystkiego. Nie było jak dojść do najbliższego sklepu, więc wraz ze współtowarzyszami oceniliśmy to, co mieliśmy pod tą szpicatą strzechą. Fasola, buraki, żołądki, trochę chleba. Ugotowaliśmy barszcz ukraiński, który jedliśmy przez okrągły, powodziowy tydzień na śniadanie, obiad i kolację. Z podrobami. Właśnie tak! Barszcz z fasolą i żołądkami. ;D (możecie się domyślać przez jak długi potem czas nie mogłam patrzeć na tę zupę). Graliśmy w Garibaldkę i wcinaliśmy ten barszcz. Dlaczego o tym mówię? Ano właśnie dlatego, że ta dziwaczna sytuacja, ni to śmieszna, ni to straszna, trochę głupawa jak u Jasia Fasoli, absolutnie przypomina to, co w tej książce. Panowie co prawda podróżują, ale co i rusz miewają takie właśnie od czapy różniste przygody. Może właśnie dlatego tak się wtedy turlałam ze śmiechu po tym materacu. Angielski humor bardzo mi wtedy przypadł do gustu. Obserwowałam zmagania trzech ciapowatych gentlemanów z konserwą i z ziemniakami i myślałam o tym, że skoro ja nie mogę nawet pomarzyć o prozaicznych ziemniakach i konserwie, to dlaczego im miało by się udać je zjeść? ;D. Właśnie odsłuchałam audiobooka, który przypomniał mi stare, dobre i ciekawe czasy. Patrzę dziś na tę historię już trochę inaczej. Uśmiałam się, choć parę razy pomyślałam, że nie wszystko nadaje się do tego, żeby obrócić to w żart, nie ze wszystkiego można drwić. Ale sentyment mi pozostał, a angielski humor nadal dobrze na mnie działa. Polecam.
Przeczytaj całą opinięKsiążka zaskakuje. Śmiałam się do rozpuku, i tu cytat, który uwielbiam:"Lubię pracę.Praca mnie fascynuje.Potrafię godzinami siedzieć i przyglądać się jej. Uwielbiam mieć ją koło siebie.(...)W moim gabinecie jest jej tyle, że ledwie starcza miejsca. Niedługo będę musiał dobudować dodatkowe skrzydło".-cudowne. I tak dalej w tym duchu, ale nie tylko, bo..."Błąkała się po nadbrzeżnym lesie cały dzień, po czym, gdy zapadł wieczór i zmierzch rozpostarł nad wodami swój płaszcz, wyciągnęła ręce ku niemej rzece, która była świadkiem jej radości i niedoli.Stara rzeka wzięła ją w swe czułe ramiona, przytuliła znużoną głowę do swej piersi i ukoiła ból."-Piękno w czystej postaci. Chcecie więcej-zachęcam do lektury .
Przeczytaj całą opinię